sobota, 1 października 2016

Post Próbny

- Jak się czujesz?
- Tak, jakbym za chwilę miała stracić cycki — mruknęła Rebecca, co zabrzmiało bardziej sarkastycznie niż zabawnie. Mia westchnęła tylko, nie wiedząc, w jaki sposób mogłaby jej choć trochę ulżyć. Niemniej dziewczyna i tak świetnie się trzymała, jak na sytuację, w której się znalazła. Może nawet lepiej od samego Andreasa, który ciągle gdzieś znikał albo miotał się po kątach. Mia czasem miała ochotę zdzielić go za to w łeb, bo powinien być bardziej ogarnięty i nieco lepiej okazywać swoje wsparcie ukochanej. Ale wiedziała, że on to po prostu wewnętrznie przeżywa, walczy. Nie mogła go za to winić. Bał się. Jak cała ich trójka. I nie chodziło tu wcale o mastektomię. Brak piersi był dla nich najmniejszym zmartwieniem, lecz cały czas mieli świadomość, że rozpoczęli walkę z nowotworem. I chociaż operacja daje im duże szanse na pozbycie się tego potwora, to i tak nie mogą mieć stuprocentowej pewności. Najgorsza jest świadomość. - Ogólnie to wszystko będzie super, byle bym nie musiała brać chemii. Więc tak, jeszcze nie jest najgorzej.
- Może jednak zadzwonić do chłopaków i Vanessy?
- Nie. Oni mają teraz swoje dramaty. - Rzekła ostro. - Zresztą, zdaje się, że stałaś się ich częścią.
- Nie jestem częścią żadnego dramatu — zaprzeczyła, pochmurniejąc.
- Tom to dupek — skwitowała ostro blondynka, na co Mia aż zesztywniała. - Znam go i dawno już nie był takim dupkiem, ale to pewnie tylko dlatego, że jesteś jego pierwszą dziewczyną od... - zawiesiła się na dłuższą chwilę, co tym razem zaintrygowało nastolatkę. Czy to możliwe, że minęło tyle czasu, że Rebecca nie może sobie przypomnieć?
- Chyba te płyny, co ci podali, zaczynają działać, bo już bredzisz — wtrąciła się, stwierdzając, że chyba woli nie słuchać o tym, jaki z Toma dupek. Nawet jeśli była naiwna, chciała pozostać przy swojej własnej opinii.
- Och, Mia, Skarbie. Nie mówię tego, by ci sprawić przykrość. Ale dlatego, że jesteś moją przyjaciółką. A ja widzę, jak cię męczy ta cała sytuacja. I on jest temu winien nie, nikt inny. Jest dupkiem, że nawet nie próbuje nic z tym zrobić. Tym bardziej że ty nie jesteś głupia i w końcu go zostawisz. Tak właśnie będzie — zakończyła, nie mając wątpliwości. W Mię uderzyły te słowa niczym meteoryt o ziemię. Wcześniej nawet nie myślała o rozstaniu z Tomem w taki sposób, jakby taka możliwość nawet nie istniała. Ale teraz, nagle wydało jej się to mieć sens. Aż nie mogła sama uwierzyć swoim odczuciom. Naprawdę poczuła, że zakończenie tego związku mogłoby być właściwym rozwiązaniem. - Najgorsze w tym wszystkim i tak jest to, że jesteś w nim cholernie zakochana...
Kolejny strzał i znowu miała rację. Nim jednak Mia zdążyła to przetworzyć w swoim umyśle, w sali zjawił się lekarz oraz pielęgniarka, przypominając, po co właściwie są w tym miejscu.
- Gotowa? Musimy przygotować Cię do zabiegu, Rebecco.
- Jasne — mruknęła. - Gdzie jest twój szurnięty brat? - Spojrzała na Mię, na co ta jak na komendę poderwała się z miejsca.
- Zaraz go znajdę. Proszę zaczekać — rzuciła w kierunku lekarza, po czym wybiegła z pomieszczenia, jak burza. Nie mogła pozwolić, by Andreas nie widział się z Beccą przed mastektomią. To było ważne. Jej brat nie będzie dupkiem dla jej przyjaciółki. Nie będzie dupkiem dla swojej dziewczyny.
Nie widziała go na korytarzu, więc skierowała się na schody z myślą, że pewnie siedzi gdzieś w barze na dole. I znalazła go, szybciej niż się spodziewała, właśnie wspinał się na górę z niebywale przejętym wyrazem twarzy. Na widok siostry ten wyraz pogłębił się jeszcze bardziej.
- Gdzie ty się teraz szwendasz?
- Musiałem coś załatwić.
- Co takiego!? Akurat teraz!? - Zawołała pełna irytacji. Logika facetów naprawdę zaczynała ją przerażać. - Nieważne. Chodź do Rebecci, bo zaraz zaczynają. - Chwyciła go mocno za rękę i pociągnęła w kierunku sali, w której miała jeszcze nadzieję zastać blondynkę.


Zegar wiszący na korytarzu zaczynał być coraz bardziej irytujący dla nastolatki, która wpatrywała się w niego od pół godziny. Nie rozumiała, po co ktoś go powiesił akurat w tym miejscu, gdzie ludzie czekają na swoich bliskich. Czas wydawał się dłużyć znaczniej niż zwykle. Zastanawiała się, czy Andreas też tak się czuje. Ciągle milczał, wydawał się za spokojny. Może wziął jakieś uspokajające leki? Spojrzała na niego podejrzliwie. Gapił się w drzwi.
- Andreas, ty coś ćpałeś? - Wypaliła, niewiele już myśląc. Chłopak od razu odwrócił się w jej stronę, nienaturalnie mrugając powiekami.
- Zwariowałaś?
- Możliwe — mruknęła pod nosem, właściwie tego nie kontrolując. – Po prostu dziwnie się zachowujesz.
- I kto to mówi – odgryzł się. – Zamierzam się oświadczyć Rebecce – dodał zaraz, całkowicie poważnie, co tylko wzbudziło jeszcze większy szok u jego siostry. Mogła się spodziewać wszystkiego, ale nie tego. – Nie było mnie, bo szukałem odpowiedniego pierścionka.
- Chyba nie tylko ja zwariowałam – skwitowała, nie dowierzając własnym uszom.
- O co ci chodzi? To chyba dobrze, że podjąłem tak ważną decyzję w życiu i że jestem szczęśliwy, zakochany na tyle, by chcieć spędzić z kimś resztę swojego życia… - zaczął swój monolog pełny przejęcia, nie dając nastolatce nawet dojść do głosu. Wiedziała, że go nie przebije, więc po prostu odczekała, aż skończy mówić. – Przemyślałem to wszystko i jestem pewien. Nie myśl sobie, że to jakaś spontaniczna decyzja. To znaczy, po części tak, ale zdaję sobie sprawę ze wszystkich konsekwencji i jestem na to w pełni zdecydowany, rozumiesz?
- Rozumiem – potwierdziła bez wahania. – Wcale nie chciałam ci podcinać skrzydeł. Po prostu mnie zaskoczyłeś. A to naprawdę świetna decyzja – kontynuowała, a chłopak mimo pozytywnego nastawienia swojej siostry i tak przeczuwał jakieś „ale”. I nie mylił się. – Tylko że nie możesz tego zrobić teraz.
- Jak to?
- Twoja dziewczyna właśnie traci piersi, bo wykryto u niej śmiertelną chorobę. Jak myślisz, jak to będzie wyglądało, gdy teraz wyskoczysz jej z pierścionkiem? Poza tym… Każda dziewczyna chciałaby przeżyć coś takiego w zupełnie innych okolicznościach. Nie możesz jej tego odebrać. Teraz będzie to wyglądało, jakbyś się bał, że za chwilę ci się wymknie z rąk. Wiesz, co mam na myśli… - wyjaśniła najlepiej, jak tylko potrafiła i żywiła głęboką nadzieję, że jej brat odbierze to w najbardziej odpowiedni sposób. Chciała dla niego jak najlepiej. Podobnie również dla Rebeccki. Obydwoje byli dla niej ważni i niesamowicie cieszyło ją, że jej brat tak bardzo dojrzał i był w stanie podjąć takie ważne decyzje w swoim życiu. Nie wątpiła ani przez chwilę w szczerość jego uczuć, niemniej rozsądek musiał brać górę. W tej sytuacji nie można było kierować się wyłącznie sercem. Los ich nie oszczędzał, nie mogą tak po prostu nagle tego ignorować.
- Chyba masz rację… Mogłoby to wyglądać, jakby chciał się z nią żenić z litości, albo co gorsza, z obawy, że umrze... Ale ona nie umrze. Dlatego mogę zaczekać. Na odpowiedni moment. – Oznajmił stanowczo, nie biorąc nawet pod uwagę innej wersji wydarzeń. – Wszystko sobie dokładnie zaplanuję. Zorganizuję najbardziej zajebiste zaręczyny na świecie. Zasługujemy na takie wspomnienie.
- Jestem z ciebie dumna – uśmiechnęła się do niego przez łzy wzruszenia i nie pytając o pozwolenie, przytuliła go mocno. – Cuda się zdarzają.
- Wiem… Dziękuję.